Na początek dokończenie






Idę do rodziców, wchodzę do klatki, a tu zaczepia mnie sąsiad na schodach. Mówi:
- Mam deskę z ikoną, no prawie. Miała być ikona, ale zaczął i nie skończył. Taki jeden Białorusin. Dawno temu. Leży obraz. Trzeba dokończyć.
- Hmm.. No to trzeba!
Lubię takie prośby-niespodzianki znienacka. Wtedy szybka decyzja leży po stronie intuicji. Czasami myślę naiwnie - akurat na mnie trafiło? Może to sygnał, że w życiu mam robić właśnie to? :)
Deska okazała się być sklejką, farba jakaś podła, ale przedstawienie Maryi z dzieciątkiem zaczęte jak trzeba. Pomimo wszystko, postanowiłam, że swoją część wykonam najlepiej jak potrafię i zaczęłam przygotowywać się merytorycznie. Odwiedziłam Muzeum Ikon w Supraślu, rozmawiałam z pracownikami, przeczytałam podręcznk Hermeneia o sztuce pisania ikon, niezmienny od XVI wieku. Podczas pracy słuchałam chorałów cerkiewnych. To było przeżycie bardzo odprężające. Starałam się wyciszyć umysł przed pracą i skupić tylko na ikonie. Mam ten stan głęboko w pamięci i jeśli kiedyś zechcę namalować/napisać coś dla siebie, sądzę, że będzie to pokornie tworzona ikona.

Komentarze

Translate