Da się? Da się!














 Z tym obrazem wszystko było BARDZO! Bardzo sprawnie, ale i bardzo intensywnie. Bardzo szybko się zabrałam za pracę i bardzo dużo miałam pracy, było bardzo przyjemnie duchowo i bardzo niewygodnie fizycznie. No i bardzo duży jest, dość duży, na tyle, że musiałam sobie szukać miejsca poza moją izdebką by go zmieścić. Wykonany został na zamówienie jako kopia obrazu pana śp Jana Reszecia, malarza z Ruszczan. To moja kolejna kopia po Matce Boskiej Bolesnej tego pana, ale o Nim kiedyś więcej. W każdym razie pan Jan namalował Ostatnią Wieczerzę jak umiał najlepiej, a ja zinterpretowałam ją na podstawie jego obrazu i oryginału Leonarda da Vinci. Naprawdę warto spróbować skopiować mistrza, bo to jak studia nad geniuszem. Dopiero mozolnie obserwując dzieło mistrza dostrzegasz ile jest w nim logiki, przemyślanej kompozycji, symboliki i mistrzowskiego opanowania techniki. Gdybym miała wykonać kopię Leonarda, to by było przytłaczające. Moim zadaniem było skopiować obraz Reszecia, a oryginał da Vinciego pomagał mi. Kopiowanie Reszecia to też ciekawe doświadczenie. Malowałam na bardzo grubym lnianym płótnie z mocną fakturą farbami olejnymi rozpuszczanymi w oleju lnianym bez użycia terpentyny. Na koniec utrwaliłam werniksem matowym. Podczas pracy byli ze mną synkowie, 8miesięczny w brzuchu i roczny w wózeczku obok. Trochę survival! :P Kiedyś napiszę coś w rodzaju " Jak to się robi z dzieckiem na głowie". Dziękuję Pani Kasi Zajkowskiej za to zamówienie, a Uli Wróblewskiej za zdjęcia.

Ostatnia Wieczerza wg śp. Jana Reszecia

Oryginał. Ostatnia Wieczerza Leonarda da Vinci


Komentarze

Translate